niedziela, 21 sierpnia 2016

Szczątki materialne „kultury” Pisaków. Indeks adnotowany

Szczątki materialne „kultury” Pisaków. Indeks adnotowany. T. I
prof. dr hab. Jędrzej Wykopek (PAN), dr hab. Jordan Grzebała, prof. UJ
Druk wewnętrzny Polskiej Akademii Nauk im. Karola Modzelewskiego

O nędzy bazy materialnej, z którą borykać się musi archeoetnograf wyspecjalizowany w badaniu tak zwanej kultury Pisaków, pisano już wielokrotnie. Czytelnikom niezorientowanym w literaturze specjalistycznej polecić możemy znakomity merytorycznie artykuł popularnonaukowy pióra Stryja Wincentego Micewicza, zatytułowany „Słownik mitologii Pisaków” hitem naukowym roku!". Tutaj wystarczy jedynie przypomnieć silną tezę doktor habilitowanej Żanety Smutek-Niewiary: „Oni nie pozostawili po sobie […] nic, po prostu nic!” (Smutek-Niewiara 2165, s. 69).
        Ten ostry sąd zasłużonej badaczki nie jest może całkiem nieuzasadniony – rzeczywiście liczba artefaktów wiązanych hipotetycznie z tak zwaną kulturą Pisaków asymptotycznie zbliża się do zera. A i to zero jest, szczerze mówiąc, bardzo dyskusyjne. Podejrzenia nauki, że była to „kultura” całkowicie atwórcza, graniczy z pewnością. (Warto może przypomnieć, że w najnowszych badaniach etnologicznych termin „atwórczy” ma ściśle określony zakres znaczeniowy i obejmuje kultury nietwórcze, niewytwórcze, nieodtwórcze oraz nieprzetwórcze; stosowany jest zatem dla określenia takich społeczności, po których nie pozostały nawet przetwory na zimę: pikle, kiszona kapusta, wędzone końskie mięso, suszone ryby etc. etc.)
Można jednak odrobinę złagodzić te nadzwyczaj krytyczne opinie, jeśli weźmie się pod uwagę, że pewna część materialnych artefaktów pozostających od pewnego czasu w naszych rękach mogła – podkreślmy ów brak silnej asertoryczności naszej hipotezy – mogła, choć nie musiała, być wytworzona przynajmniej na obrzeżach tak zwanej kultury Pisaków, choćby w osadach gminnych, spacyfikowanych już wówczas, ale jeszcze nieco rzężących Polaków.
Wespół z grupą naszych doktorantów dokonaliśmy w ciągu dwóch minionych lat kwerendy magazynowej w kilku wiodących ośrodkach muzealnych w kraju, starając się spośród niezbadanych dotąd szczegółowo, zalegających pomieszczenia techniczne i piwnice, eksponatów wyodrębnić tych kilka o niejasnym statusie, co do których istniej cień podejrzenia, że mogą pozostawać w jakimś związku z kanibalistycznymi kultami Pisaków.
Niniejszy indeks stanowi wstępne podsumowanie tych prac. Szczególny hołd  winniśmy w tym miejscu złożyć św. pamięci mgr Aldonie Sabale, doktorantce profesora Wykopka, która odkurzając ofiarnie tzw. pomnik smoleński udusiła się w tumanach kurzu dosłownie w przeddzień swojej obrony doktorskiej. Nauka polska wiele zawdzięcza heroicznej postawie takich ludzi i w jej osobie poniosła niezasłużoną a bolesną stratę. Nie będzie chyba jedynie smutnym żartem uwaga, że pośrednio mgr Sabała stała się kolejną (oby ostatnią już!) ofiarą tak zwanej kultury Pisaków.
Chcemy ponadto podziękować wszystkim doktorantom, seminarzystom, muzealnikom i lekkoatletom z krakowskiego AZS-u za nieocenioną pomoc w odskrobywaniu pleśni, pajęczyn, gołębich i mysich odchodów z opisanych poniżej artefaktów. Tym bardziej, że przy nikłych nakładach finansowych ponoszonych przez ministerstwo na nasz projekt badawczy musieli się oni babrać w tym gównie za darmo.
Winniśmy też podziękowania Panu Ministrowi Kultury i Dziedzictwa Społecznego za niesfinansowanie naszych działań. Co prawda w sensie organizacyjno-kapitałowym nie pomógł nic a nic, ale jego zdanie „Te Pisaki to gówno są warci, a nie gotowy pieniądz!” zawiera w sobie głęboki osąd moralny i w zasadzie patronowało wszystkim naszym wysiłkom.

*

Szczątki materialne „kultury” Pisaków w kolekcjach polskich muzeów, lapidariów, archiwów, dyskontów, hipermarketów, wysypisk i składowisk odpadów. Indeks adnotowany, t. I.

Asteryskiem (*) oznaczono rekonstruowane formy słów z języka Pisaków.

Broń elektromagnetyczna. W kilku zachowanych dokumentach natknąć się możemy na wzmianki o cudownym orężu, który znalazł się ongiś w posiadaniu *oprycznika Antoniego. Dzięki niej miał on pokonać *Rusa lub potwora *Żydokomunę. Nie zachował się opis tego urządzenia, ani jego zasada działania.
            Pewne światło na sprawę rzucić może znalezisko doktorów Andrzeja Należnego i Tamary Oryl. W marcu bieżącego roku w magazynach Muzeum Zabawek w Kudowie Zdroju odkryli oni szczątki urządzenia opisanego przez muzealników jako „Domniemany karabin paintballowy”. Eksponat leżał zlekceważony przez badaczy za szafą, pokryty warstwą kurzu i czegoś. Niezrażeni odrażającym stanem znaleziska Należny i Oryl przystąpili do natychmiastowego jego oczyszczenia (Oryl) i prób zbadania (Należny). Nieoczekiwanie, po naciśnięciu spustu broń trzymana przez doktora Należnego wystrzeliła dwukrotnie w kierunku doktor Oryl. Pierwszy czerwony marker uderzył ją boleśnie w czoło, drugi nieodwracalnie zaświnił jej białą, koronkową bluzeczkę na wysokości lewej, dość obfitej, piersi. Zdarzenie to nie przybliżyło nas może do odkrycia tajemnicy *oprycznika Antoniego, ale z pewnością zakończyło dobrze się zapowiadający romans Należnego i Oryl.
            Sami nie wiemy, czy martwić się z tego powodu (kibicowaliśmy!), czy przeciwnie (dzięki zerwaniu zdrożnego stosunku oboje ocaleni zostali dla nauki). W każdym razie, rzeczywiście był to karabin do paintballa.








Ryc. 1. Oprycznik Antoni z bronią elektromagnetyczną. Fresk z Cerkwi św. św. Kupały i Podziwiały (XII w.).

Pomnik Smoleński. Wedle językoznawców forma gramatyczna tej nader często spotykanej frazy wskazuje na to, że jest to imię i nazwisko. Mielibyśmy tu zatem do czynienia z wcześniej nieznaną postacią kultową, zapewne żywą w folklorze Pisaków i być może wyobrażaną w postaciach figuralnych. *Smoleńsk jest nazwą legendarnego miejsca walk *Lecha z *Rusem (lub *Czechem), poświadczoną w zapiskach i folklorze. Pomnik to zapewne imię własne utworzone od rdzenia *pomni(eć) – pamiętać, przypominać sobie – na wzór takich form, jak *Dominik (ten, który dominuje w zapasach, karate i/lub MMA), *Patryk (ten, który patroszy nieprzyjaciół Oyczyzny), *Skarbnik (ten, który jest prezesem SKOK-ów), *Jarłyk (ten, kto się opłaca prezesowi), *Niezbędnik (niezbyt mądry, ale potrzebny, bo wierny, „słup”, „szabla” sejmowa), *Rzecznik (rodzaj utopca lejącego wodę, imię złowróżbne wskazujące na nędzne perspektywy krótkiego życia). „Pomnik” znaczyłoby więc tyle, co „pamiętnik” (por. „Pamiętniki z wakacji” w archiwach Polsatu) – ktoś, czyim obowiązkiem jest pamięć: bard, rapsod, aojd czy po prostu wajdelota. Pomnik/Pamiętnik Smoleński byłby więc zapewne patronem poetów, depozytariuszem zbiorowej pamięci historycznej, szczególnie o walkach *Lecha z *Rusem (lub *Czechem) w *Smoleńsku.
            Dodatkowo hipotezę związku Pomnika Smoleńskiego z postaciami natchnionych poetów i spożywanych przez nich w tradycji indoeuropejskiej koktajli alkoholowo-opiatowych (por. np. miód skaldów) podkreśla jego aspekt bachiczny. W zachowanych tekstach wciąż mówi się o „wznoszeniu Pomnika Smoleńskiego”, z czego jasno wynika, że na ogół ten Smoleński leżał. Zapewne pijany (nektarem bogów, somą, miodem skaldów).
        W pierwszym roku naszych poszukiwań mgr Marsala Buńczuczna natknęła się na zagadkowe znalezisko w pozostałościach kopalni odkrywkowej węgla kamiennego w Wałbrzychu (tak zwanego „bieda-szybu”). Jest to mocno zniszczone malowidło, opisane (zapewne błędnie): „Jerzy Duda-Gracz, Piękny Instalator (1979)”. Przedstawia mężczyznę w rozchełstanej koszuli i berecie wylegującego się na stosie rur w pomieszczeniu grzewczym. Mgr Buńczuczna postawiła śmiałą tezę, że atrybucja dzieła jest fałszywa. Jego autorem nie miałby być znany malarz polski (którego wszystkie dzieła zdewastowano w epoce Pisaków, nie mamy więc żadnej bazy porównawczej), a mityczny artysta jarmarczny Pisaków Duda-Kobzdej. Pozycja leżąca „Instalatora”, niezbyt przytomny wzrok, rozdarta jak u Rejtana koszula oraz zdobiąca jego głowę beretka (z moheru?) miałyby, zdaniem magister Buńczucznej, jednoznacznie identyfikować sportretowanego mężczyznę jako Pomnika Smoleńskiego w charakterystycznej pozie. Hipoteza tyleż śmiała, co niepewna, zasługuje jednak na dalsze, pogłębione analizy.








Ryc. 2. Domniemany portret Pomnika Smoleńskiego odkrycie magister Buńczucznej.

Wanna z jacuzzi. Liczne przekazy ludowe zachowały tradycyjną opowieść o herosie Wassermannie, który stoczył bój na śmierć i życie z bestią *hydrą/*hydraulikiem. Ta lub ten ostatni miał w pałacu Wassermanna zainstalować morderczą pułapkę w postaci podłączonej do *prądu *wanny z *jacuzzi. Sprytny Wassermann jednak nigdy się nie kąpał z obawy spisku. Przejrzał knowania *hydraulika i wytoczył mu *proces/*sąd boży. Wynik tego ostatniego nie jest znany, ponieważ Wassermann (jego nazwa niechybnie wskazuje na to, że jest w istocie bóstwem akwatycznym lub boską personifikacją żywiołu) został wzięty do Nieba przed rozstrzygnięciem ordaliów. Analogię figury wzięcia wód do nieba znajdujemy w presokratycznej filozofii Heraklita (co prawda już w wersji zlaicyzowanej).
           W tradycji ludu (także polskiego) utrzymało się jednak przekonanie o złowróżbnej roli *hydraulików, *utopców (zob. *Rzecznik), *wodników.
            Niedługo po rozpoczęciu naszego projektu mgr Marzena Nabrzmiała zidentyfikowała wannę z jacuzzi w magazynach warszawskiego Muzeum Łazienek. Przez okrągły tydzień ofiarnie czyściła ją Cif-em i Dosią, następnie zaryzykowała próbę uruchomienia urządzenia. Niestety, w trakcie kąpieli doznała porażenia – leżała przez ponad dwa dni w gorącej wodzie z bąblującą pianą, paliła kadzidełka i świeczki zapachowe, szorowała się gąbką i nie dawała się wyciągnąć. (Przez szacunek dla naukowej rzetelności muszę tu zaznaczyć, że podczas gdy ja heroicznie usiłowałem ratować mgr Nabrzmiałą, obejmując ją w pasie, dr hab. Grzebała gapił się jak zaczarowany na jej biust – J.W.). Uratowana w końcu, wymknęła się w nocy, ukradła eksponat, omotawszy wprzódy magazyniera Gałęziaka, i zbiegła wraz z wanną do słonecznej Italii. Skutkiem tego chwilowo nie mamy możliwości podjęcia dalszych badań nad artefaktem Wassermanna. Niemniej, zmobilizowaliśmy naszych włoskich kolegów i dzięki ich wsparciu zaistniała pewna nadzieja w tym temacie. Inna sprawa, że po pierwszej kolacji przy świecach, dr Vatollini, który miał Nabrzmiałą uwieść, przestał odpowiadać na SMS-y. (Ale do mnie pani magister przynajmniej przysyła pocztówki na święta i uroczystości państwowe. W sumie równa babka z tej Marzenki. – J.W.)











Ryc. 3. Magister Nabrzmiała ze swoim znaleziskiem.

Wrak Tupolewa. Zgodnie z wieloma źródłami, był ważnym artefaktem religijnym, symbolem głęboko zakorzenionym w wierzeniach Pisaków. Nie wiemy dokładnie, jak wyglądał. Nie wiemy nawet, kim był Tupolew, zanim zszedł na psy i zamienił się we wrak. Zapewne chodzi o jakiegoś bohatera kulturowego, który poniósł męczeńską śmierć za wspólnotę, być może pijąc na umór lub przyjmując środki odurzające. Być może w czasach Pisaków postać jego, żywa w mitach, legendach i artykułach w szmatławcach, ożywiała zbiorową wyobraźnię tego odstręczającego ludu.
            Wiosną tego roku mgr Jan Łasica na zapleczu kuchni dla ubogich przy poronińskim Muzeum Folkloru Narodów i Ziem Górskich odnalazł przywaloną eternitem, odłupkami dachówek oraz szkłem z konspektów i prawie całkowicie pokrytą kolonią opieńków figurę z brązu, co do której istnieją podejrzenia, że przedstawia właśnie owego Tupolewa. Gdyby hipoteza nasza potwierdziła się, byłoby to jedno z najbardziej sensacyjnych odkryć ostatniego ćwierćwiecza. 
           Tak zwany „wrak Tupolewa” jest figurą mężczyzny ponadnaturalnej wielkości wykonaną z brązu. Przedstawia człowieka w średnim wieku w pozycji stojącej – lewa noga nieco cofnięta, dłonie w kieszeniach spodni, głowa dumnie uniesiona, spojrzenie skierowane w odległy horyzont. Tupolew ubrany jest w trzyczęściowy garnitur, charakterystyczny dla kostiumu męskiego klas średnich i wyższych wieku XX, w zgięciu lewej ręki trzyma długi płaszcz. Wysokie czoło przechodzi w łysinę, głowa dość krągła, nos wydatny, oczy lekko skośne. Charakterystycznym elementem jest ostro zakończona szpicbródka. W pobliżu figury odkopano ukryty w kompostniku granitowy postument z magiczną formułą „Lenin”. Sens tego napisu nie jest na razie znany.












Ryc. 4. Domniemany wrak Tupolewa poronińskie znalezisko magistra Łasicy.

Z naszą interpretacją znaleziska nie zgadza się prof. Ludomir Grdyka z Poznania. Sądzi on, że figura nie zdradza oznak wycieńczenia, nie może zatem reprezentować wraka. Grdyka – osamotniony w swym twierdzeniu – interpretuje poronińskie znalezisko jako figurę bóstwa Pisaków – *Jarosława/*Jarowita.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz