czwartek, 30 listopada 2017

Akademia Rozwoju Autoerotycznego - ogłoszenie sponsorowane.


Stryj sprzedał się za (psie) pieniądze! Zdrayca Oyczyzny, Złodziey, Stryy. Za pieniądze xiądz się modli, za pieniądze Stryy się podli. Cała Redakcja głosowała przeciwko zamieszczaniu płatnej reklamy Paszczaka, ale zostaliśmy przegłosowani, bo okazało się, że regulamin głosowania ustalił Pyotrowicz. Stryy ma w ryy! W Redakcji trwa śledztwo prokuratorskie w tej sprawie. Na razie, z braku lepszych pomysłów, a wzorem ministrów Paszczaka i Zebry, planujemy zaaresztować kilku kardiochirurgów i sześciu europosłów PO. A też Obywateli RP, feministki i Władysława Frasyniuka. I was wszystkich także!

niedziela, 19 listopada 2017

Staropolska kuchnia fusion. Diety Polskie Narodowe. Przewodnik, cz. 3

W chaosie kulinarnych mód, które za sprawą nieprzemyślanej polityki imigracyjnej UE zapanowały także w Kuchni Polskiej i na Polskim Stole Rodziny Wielopokoleniowej z Wazą (w skrócie KPiPSRWzW) warto poszukać jakiegoś moralnego drogowskazu, który pozwoli zachować umiar
i zdrowy rozsądek (a przede wszystkim zdrowie, honor i ojczyznę) w tym –
nomen omen – bigosie.
        Gdy ze wszystkich stron zmysły nasze atakowane są przez zapachy śmieciowego jedzenia, którym zatruwa nasze serca i umysły kondominium międzynarodowych korporacji, gdy zewsząd straszą nas „Prawdziwe Polskie Kebaby”, „Prawdziwe Polskie Sajgonki”, chleb z glutenem oraz gluten
z cukrem, a także obcy Prawdziwej Kulturze Narodowej hipsterzy rozlewający w komunikacji miejskiej tę swoją kawę z tekturowych, ekologicznych kubków, sięgnijmy do przepisów naszych Babek, Prababek, Praprababek, Prapraprababek oraz Praprapraprababek. I Dziadów. I Alibabek Narodowych. 
        To one – niczym Prawdziwe Słowiańskie Królice (a nie zatrute antykoncepcyjnym czadem amoralne króliczki plejboja), mimo Tragicznych Warunków Kraju Pozbawionego Niepodległości, gospodarząc w Ubogich ale Gościnnych Polskich (Wielopokoleniowych) Chatach z Wylotem na Dym w Strzesze (w skrócie UaGP(W)ChzWnDwS) dokonywały cudów kulinarnych karmiąc Naszych Pra(praprapra)dziadów Niezłomnych, którzy poległszy w kolejnych powstaniach wracali strudzeni do UaGP(W)ChzWnDwS, by pokrzepić się Staropolskim Rosołem Winniary. (To znaczy zawsze tak się działo, jeżeli tylko dana Pra(niepotrzebne skreślić)Babka akurat nie zmarła na zakażenie poporodowe, urodziwszy szóste dziecko w wieku lat dwudziestu pięciu). Ale przecież Ofiarnych Dziewcząt gotowych oddać swe serce (Chwała i Cześć!) Bohaterom nigdy w Oyczyźnie nie brakowało – wystarczało więc wziąć sobie w takiej sytuacji nową Pra(niepotrzebne itd.)Babkę, a już ona i zakrzątnęła się koło rosołu, i w dodatku jakoś tam odchowała tę osieroconą dwójkę, co przetrwała przedwiośnie.)
        Atoli – abośmy to jacy tacy, do qrvy nędzy? – wszak Polska jako Odwieczne i Niezłomne Przedmurze Chrześcijaństwa już od starożytności stała na straży Kultury Polskiej i rozmaite wschodnie (i zachodnie) nowinki kulinarne nie były obce naszym Pr(praprapra)Babkom. Sięgnijmy do ich Nieśmiertelnych Przepisów, aby na naszych stołach, przynajmniej od święta, zagościła choć odrobina zdrowej (i co ważne – taniej) tradycji. Przyjrzyjmy się więc, jak dylemat łączenia swojskiego z obcym rozwiązywały nasze (Chwała i Cześć!) Pra(niepotrzebne, jeśli zmarłe w połogu, skreślić)Babki. Oto Staropolskie Przepisy Kuchni fusion (z ang. groch z kapustą).

1. Kuchnia dalekowschodnia

Sushi
Ciesząca się wzięciem w środowiskach korpo (buchalteriach, księgowościach, kadrach) dieta sushi (czyt. suszi) ma swoje znakomite rodzime odpowiedniki.

Futo-maki (duże płaskie roladki sushi o średnicy 4-6 cm) uzyskujemy odkrawając mniej więcej dwucentymetrowy plaster mortadeli i robiąc w nim palcem dziurę o średnicy palca. (Palec można oblizać albo umyć). W tak powstały otwór wsuwamy rolmopsa, pamiętając o usunięciu z niego tych patyków, którymi ktoś go ponabijał. Jest ryba? Jest. Jest tanio i smacznie? Jest. Można? Można.

Hoso-maki (małe, wysokie roladki sushi) wykonuje się identycznie, wciskając w odpowiednio długi kawałek serdelka kawałek kiszonego ogórka, szczypior domowego chowu, albo, co kto lubi. Żadnego ryzyka zatrucia nieświeżą rybą, domowe smaki, perfekcja prostoty. Zachęcamy do samodzielnych eksperymentów, na przykład z pasztetową.

Ura-maki („odwrócone” roladki sushi, w których ryż jest na wierzchu, a algi w środku). Pomijając takie świństwo jak wodorosty, jest to danie najbliższe Polskiej Tradycji. Przyrządzamy je dokładnie tak samo jak gołąbki, tylko odwrotnie. Ryż z mielonym na wierzchu, kapusta do środka. Trzeba mocno uklepać, bo jak nie, przy gotowaniu może się zrobić z tego Zupa Żołnierzy Niezłomnych. Też szlachetna, ale rzadka.

Jedząc sushi warto zadbać o wartościowy i smaczny sos do maczania smakowitych krążków. Zdania w Redakcji są podzielone, ale w zasadzie zgadzamy się, że sushi maczane w keczupie, musztardzie sarepskiej i/lub oliwie od sardynek jest najlepsze.

Tofu
Popularne w kuchni wegańskiej, ponieważ jest wegańskie. Prawdziwy Polak nie może być wegański, bo wtedy nie będzie Prawdziwy. Ale karmę wrogów trzeba znać.

Zamiast „serka” tofu, który nie wiadomo, z czego jest, można wykorzystać swojski, zakopiański oscypek. Także nie wiadomo, z czego jest. Najtańszy w Sopocie tuż po sezonie.

Sajgonki
Też takie jakby gołąbki, tylko chińskie. Robione z papieru ryżowego i mięsno-warzywnego lub krewetkowego nadzienia. Spożywa się maczając
w sosie sojowym czy w czymś. Ulubione przez japiszonów, którzy mają dużo czasu i w ramach ćwiczeń krosfit nauczyli się jeść pałeczkami. My nie jesteśmy japiszonami, dlatego nasza wersja sajgonków przeznaczona jest do jedzenia widelcem (widelec i wazę do zupy Polska światu dała!).

Inspiracją dla polskich sajgonków była tradycyjna potrawa ludu angielskiego – fiszendczips. Jest to rodzaj naleśnika zrobiony z wczorajszego wydania „The Sun” z nadzieniem z frytek i zapieczonej na oleju flądry. Fiszendczips moczy się w gorącym oleju, w którym ma się całe ręce. W wersji staropolskiej papier ryżowy (albo płachtę „The Sun”) zastąpimy ostatnim przeczytanym „Faktem” lub „Gazetą Polską”. Chyba, że akurat buty przemokły, wtedy „Gazetę Polską” utykamy w te buty, żeby przeschły. Ale jak nie przemokły, robimy sajgonki. Z „Faktu” (albo „GP”) formujemy taką jakby miskę, do której wrzucamy polskie produkty: wygotowane szczątki kury i włoszczyznę spod rosołu, rybie głowy po gotowaniu wigilijnego barszczu, odsmażone wczorajsze ziemniaki, sardynki z puszki, paprykarz szczeciński etc. Papierową kulę zawijamy i smażymy w głębokim oleju. Może być po sardynkach.
Uwaga! Nie obsmażać w keczupie albo/i musztardzie, bo danie utraci swój niepowtarzalny, dalekowschodnio-kolonialny charakter. Podobnie – przy użyciu „Super Ekspresu” lub „Uważam Rze”. Naprawdę warto w kuchni zadbać o składniki najwyższej jakości!
Z braku sosu sojowego gotowe sajgonki obtaczamy w (bezglutenowej!) Staropolskiej Kaszy Jaglanej.

Kaczka po mandaryńsku
Wykwintne danie dla każdego Polskiego Podniebienia.

Prujemy Kaczkę. Wnętrzności rzucamy kotu. Acha! Nie – najpierw trzeba kaczkę oskubać i opalić resztki pierza nad gazem (opcja niedostępna dla posiadaczy płyt indukcyjnych – w takim wariancie można zjeść z pierzem). Następnie Kaczkę prujemy, a wnętrzności rzucamy kotu. Po namyśle odbieramy kotu wnętrzności Kaczki i dajemy mu coś mniej szkodliwego. Kaczka jest duża – bo napęczniała Polską dumą i w ogóle wzdęta od gazów – więc możemy czegoś do niej napchać. Klasyczna kaczka po mandaryńsku napchana jest Mandarynami (w Chinach) lub mandarynkami (przez lemingi i warszawkę). Odrzucając kulturową supremację Tygrysów Dalekiego Wschodu oraz lemingów i warszawki zaproponujemy tradycyjną polską wersję Kaczki napchanej pieczonym prosiakiem z kaszą gryczaną. Jeśli ktoś jednak lubi eksperymenty, niech próbuje do Kaczki napchać Mandarynów: Bochenka, Mazurek (w wersji na słodko), Rydzyka albo Szyszkę (w wersji jarskiej), Ziobra (á la małopolska kwaśnica), Winniczka
(à la manière française), Piętę (błue!). Ale uwaga – napychanie Kaczki Mandarynami każe wziąć pod uwagę obecność w kuchni BOR-owików.
A gdzie kucharek sześć…
        Napchaną kaczkę wstawiamy do piekarnika. Odkręcamy gaz na full, nie zapalając jednak płomienia. Czekam chwilę. Nie za długą. Do kuchenki mikrofalowej wkładamy dezodorant męski, a jeszcze lepiej antyperspirant do stóp. Ustawiamy kuchenkę mikrofalową na 5 min., włączamy, chwytamy kota pod pachę i spieprzamy jak najdalej od Nowogrodzkiej. Najlepiej, gdzie pieprz rośnie (i/lub wanilia).

2. Kuchnia bliskowschodnia

Kuskus
Danie popularne wśród islamistów i terrorystów, siłą rzeczy więc także wśród rodzimych lewaków, wegetarian, lemingów, LGTB i pedałów, a więc tych wszystkich, którzy lekceważą Narodową Tradycję. Nie tak jak my. Dlatego nasza wersja z oryginałem nie ma nic wspólnego, nawet na Polskiej Pszenicy oszczędzimy. Islamistyczny kuskus robi się z kaszki kuskus, gotowanej na parze, z dodatkiem baraniny, warzyw (m.in. dyni), zalewa bulionem. Islamistyczny kuskus podaje się na sypko.

Kuskus staropolski przyrządzimy z Kaszy Jaglanej (bez glutenu) ugotowanej na Wodzie spod Wawelu (WSW), gdzie poniosła śmierć (Cześć i Chwała!) Pramatka Wanda. O baraninę w naszym środowisku nietrudno, ale jeśli nikt się nie zechce poświęcić, zamiast niej wrzucimy do gara Bratni Węgierski Gulasz. Dynia odpada, bo kojarzy się z Halloween, ale jej rolę z naddatkiem spełni Staropolski Kartofel, a bodaj jeszcze lepiej – Nieociosany Burak. Zamiast bulionu – bezwzględnie Rosół. Rosół rozwiąże też problem innych warzyw – rozgotowanego pora, seler, pietruszkę i marchew dorzucamy do Kaszy i rozciapciujemy widelcem (widelec i wazę Polska światu itd.). Gotowy kuskus przekładamy do wazy (wazę i widelec Polska światu) i jemy wspólną, Bratnią Chochlą, podawaną z rąk do rąk.

Kebab
Przed meczykim, po meczyku i w trakcie. Przed ustaweczką i w trakcie (po ustaweczce – kroplówka, transfuzja). Doskonały pod piwko, wódeczkę
i wuwuzelę. Sos do kebaba znakomicie komponuje się kolorystycznie z szalikiem. I z kominiarką, szczególnie w okolicy otworu chłonącego.
        Polski kebab? Żadnej baraniny! Gotowana kura spod rosołu, siekany schabowy w panierce lub karkówka z grilla znakomicie odnajdą się
w towarzystwie sałatki coleslaw (resp. Bolesław), Polskiej Mizerii lub Resztek z Bigosu. Tak przygotowane nadzienie upychamy w bułkę (nie kajzerkę i nie paryską!), naleśnika, racucha, placka ziemniaczanego, resztki ciasta po pierogach (ale nie ruskich!). Aha i broń Boże w bajglę! Przy braku pieczywka po prostu napychamy łapami pod kominiarę. Palusie lizać! Jako sosy najlepsze: keczupik, musztardka sarepska, olej spod sardynek, piweczko, zasmażka do pierogów, smalec ze skwarkami, Zbyszko Cola. Jeśli lubicie na ostro – proponujemy zjeść racę lub petardę. Petarda! W braku racy i/lub petardy można też podzielić się życiową mądrością („HWDP”) z wygłodniałymi przedstawicielami sił porządkowych otaczających stadion i/lub budę z kebabem.

Falafel
Rymuje się z „wafel”. Poza tym to kuchnia izraelska (patrz „miska soczewicy”). Nie ma odpowiednika w polskiej tradycji.


C.D.N.

Starszy ogniomistrz podkuchenny, Stryj Wincenty 
poleca także inne swoje przemyślenia o Kuchni Polskiej:

Diety Polskie Narodowe. Przewodnik, cz. 1
Diety Polskie Narodowe. Przewodnik, cz. 2

wtorek, 14 listopada 2017

Diety Polskie Narodowe. Przewodnik, cz. 2


Dieta niskotłuszczowa

Nie ma się co oszukiwać, Polacy lubią tłuszczę. W ostatnich dniach na przykład sześćdziesięciotysięczna tłuszcza rozlała się w stolicy na Rondzie Dmowskiego, ściekła następnie Alejami (wybaczcie, antysemici!) Jerozolimskimi i cieknąc Mostem Poniatowskiego uformowała nacieki, złogi cholesterolowe i skrzepy pod Narodowym Koszykiem na (Białe) Jajca. Tłuszcza była kolorowa. W zasadzie chciała wyglądać na biało-czerwoną (od kolorów słoniny i bekonu), ale wyszło jak zwykle. Najprawdopodobniej skutkiem ciepła emitowanego przez niesione race tłuszcza się najwyraźniej nadpsuła i przyjęła barwy butwieliny i pleśni – czarną oraz zieloną. Na nic nie zdały się świece dymne, w których oparach tłuszcza miała się podwędzić na przyjemny brunatny kolor plam wątrobowych. Smród – i owszem – poszedł na całą Europę, ale urody tłuszczy to nie uratowało. Policja właściwie od razu zrezygnowała z grillowania tłuszczy w obawie przed zapaskudzeniem rusztów. Poza tym i bez skwierczenia tłuszcza była głośna. Padały okrzyki takie jak: „Biała słonina, biała kiełbasa, biały smalec”, „Białe kaski robią laski”, „Nabiał tak, ale biały”, „Szmalec tylko dla szmalcowników”, „Grill bez warzyw” oraz „My chcemy parówy”. Tłuszcza targała też wielkie menu restauracyjne z reklamą białego żuru, białej kapusty i białych buraków.
Organizatorzy tłuszczy twierdzą, że w tłuszczę wmieszała się godna pożałowania dwuosobowa grupka wegetarian-prowokatorów, którzy usiłowali – jak najniesłuszniej i na szczęście bezskutecznie – podburzyć tłuszczę, aby niczego nieświadoma w swej niewinności skompromitowała wartości odżywcze tłuszczy. Co się nie udało, a kto twierdzi inaczej, jest weganin i basta!
– Tłusty żur to znak rozpoznawczy polskiej tłuszczy narodowej. – Mówi anonimowy tłuszczak, który górną wypustkę kadłuba owinął serwetą. – Nasze sylwetki niech posłużą za przykład innym narodom, co nawet nie wiedzą, do czego służy widelec – wtóruje mu młoda łojówka [chyba miało być „jałówka”?! – red.]. Widelec i tłustego żura Polska światu dała! Koniec z kondominium zachodnich konsorcjów, jak Ulgix czy Travisto. Teraz wiatry biją od Polski! – kończy dumnie.

Dopóki wiatry biją od Polski, przyjrzyjmy się jednak kuchni beztłuszczowej, preferowanej przez wielu zagranicznych turystów o podniebieniach mniej wyrobionych niż krajowa tłuszcza. Warto pamiętać, że to oni zostawiają w kieszeniach restauratorów szmalec pozwalający obrastać tłuszczykiem tłuszczy polskiej. Czy „chuda” dieta ma jakiekolwiek zalety? Zaczniemy od krótkiego omówienia wartości smakowych i odżywczych niektórych jarzyn i warzyw.

Groch, fasola, bób
Myli się, kto sądzi, że to okryta niesławą „włoszczyzna”. Znali je już nasi Piastowscy Ojcowie. To właśnie dzięki fasolowej i słynnej Wojskowej Grochówce już od wieków (przynajmniej od zwycięskiej Victorii Wiedeńskiej) wiatry biją od Polski! Nie przypadkiem mniej radykalna część sobotniej tłuszczy skandowała „My chcemy boba!” (co złośliwe i sponsorowane przez wiadomą, zachodnią stację telewizyjną, środowiska „homo” przekręciły na „My chcemy Boba!”). Bób co prawda dobry i z wody, ale grochowa i fasolówka nie odnajdą się bez tłustej wędzonki. Tylko tradycyjny groch
z kapustą jakoś przejdzie bez okrasy.

Kapusta
Podstawową jej postacią spożywczą jest tzw. kapusta parzona, której aromat niesie się właśnie po wszystkich klatkach twego bloku. Nie wymaga komentarzy, ale najlepiej parzy się na smalcu.
Inne znakomite wcielenia swojskiej kapuścianej główki to surowy głąb, sałatka Coleslaw (i – lepsza naszym zdaniem, bo narodowa, jej odmiana – Bolesław), Bigos Staropolski, gołąbki i Pierogi z Kapustą. Prócz głąba na surowo (prawdziwy specjał!) pozostałe potrawy nie gardzą towarzystwem tłuszczów zwierzęcych. Pewnym wyjątkiem jest sałatka Bolesław, do której jednak zamiast islamistycznego jogurtu lepiej dodać swojskiego smalcu ze skwarkami, a zamiast marchewki – mortadeli.

Modro kapusta
Zakamuflowana opcja czerwona. Niedopuszczalna na Prawdziwie Polskim Stolcu.

Sałata
Bue!

Ziemniaki (pyry, grule)
Najlepsze w postaci Staropolskich Frytek z majonezem albo z suchą rybą zasmażoną w głębokim tłuszczu (w kuchni fusion łączy się te dwie potrawy). Jeśli z wody, to koniecznie jako dodatek do golonki lub rolady śląskiej. Plus sosik. I skwarą też się nie pogardzi.

Rzepa
Nieprzypadkowo o Zdrowych Polskich Dziewczętach mówi się, że są jak rzepa. (A o młodzieży męskiej, że jak rzepak – smukli, wątli, żółtawi i lekko oleiści w dotyku). Matka Narodu Polskiego nazywała się kiedyś Rzepicha (ze staroPolskiego „Bardzo Ogromniasta Rzepa”). To do niej powiedział Piast „Daj, ać ja pobruszę, a ty poczywaj”, kiedy spłodził Lecha, czecha, rusa, prusa i widelec. Rzepa od niepamiętnych czasów jest synonimem zdrowia, krzepy i płodności. Zapach rzepy jest silnym afrodyzjakiem. A przynajmniej tak słyszeliśmy.

Czosnek
Wiadomo, kto je czosnek. Odpada.

Cebula
„Przywieźli ją Niemce w żółtej sukience, jak ją obierali, to gorzko płakali”. Odpada ze względu na kraj pochodzenia. Ale dobrze im tak, że płakali. Przywieźli cebulę – paniska. A samochody to my musieli sami brać.

Starczy tego. Z naszego krótkiego przeglądu wynika, że jarzyny i warzywa można jeść prawie wyłącznie jako dodatek do miąs, mięsiwa, smalcu, margaryny, łoju, dzikiego mięsa, skwarek, masła, masmixu, majonezu i pieczeni. Same z siebie nie stanowią żadnej wartości, albo legitymują się niewłaściwym pochodzeniem (włoszczyzna, czosnek). Ten prosty eksperyment dowodzi, że jeśli chodzi o dietę niskotłuszczową, to rację ma polska tłuszcza narodowa. Zamiast czwarzyć głupie kawałki następnym razem pójdziemy wraz z polską tłuszczą na pochód szlakiem Prawdziwych Polskich Pubów i Bud z Kebabem.

Jako gratis od Redakcji: Krótki przewodnik po ziołach polskich

Cząber – żeby ziemniaki czymś smakowały.
Estragon – nie ma takiego słowa w Google Tłumacz.
Kminek – od kmina / rozkminić; generalnie słowo zaczerpnięte z grypsery; Prawdziwy git-Polak nie zna takich wyrazów.
Macierzanka – patrz: tymianek.
Majeranek – koniecznie do fasolowej!
Marihuana – albo ganja; w paczuszkach zwana też brokułem; zioło par excellence.
Melisa – uspokaja, ale (zob.) marihuana lepiej.
Mięta – to, co czujesz na widok Nikoli, kiedy pokazuje ci „fucka”.
Rozmaryn – rozwija się (co w znanej piosence oryginalnie zrymowane zostało z „zaciągnę się”, jest więc rośliną heraldyczną żołnierzy i/lub palaczy opium).
Tymianek – patrz: macierzanka.
Xenna – mieszanka ziół zalecana polskiej tłuszczy narodowej na uspokojenie, tyleż nerwów, ile – jelit.

poniedziałek, 13 listopada 2017

Diety Polskie Narodowe. Przewodnik, cz. 1

W związku z licznymi zapytaniami do Redakcji „MCHaM” postanowiliśmy opublikować kieszonkowy przewodnik po popularnych dietach Wielkiej Polski. Za konsultacje dziękujemy w szczególności Magister Nabrzmiałej (która jest jednak bardzo szczupła).

Ryc. 1. Mgr Nabrzmiała (ale szczupła).


1. Narodowa Dieta Bezglutenowa (ND-B)

Wskazana dla wszystkich osób, które dotąd jej nie próbowały. Jeśli chcesz być na towarzyskim topie, koniecznie musisz oczyścić organizm z glutenu!


Ryc. 2. Joachim Loew już pozbył się glutenu z organizmu. A ty?

Dieta bezglutenowa charakteryzuje się nieobecnością glutenu. Najważniejszą w niej wskazówką jest, by nie spożywać niczego, co zawiera gluten, lub
o czym znajomi utrzymują, że zawiera, zawierało, będzie lub może zawierać gluten. Nie należy też spożywać glutenu w postaci czystej, a tym bardziej glutenu zawierającego gluten. A przynajmniej ograniczyć jego spożycie.
      Dieta bezglutenowa była zjawiskiem naturalnym w Polsce czasów schyłkowego PRL-u, kiedy w sklepach niczego nie było, glutenu zatem też nie. W czasach piastowskich, kiedy na Staropolskich Stołach królowała Kasza Jaglana bez Omasty, dieta ta także nie wzbudzała zdziwienia. Trudno dziś dać temu wiarę, ale glutenu wtedy w ogóle nie uprawiano; gdzieniegdzie jedynie po lasach błąkały się, porykując smętnie, pojedyncze osobniki.


Ryc. 3. Polskie sklepy wolne od glutenu!

      Obecnie zdyscyplinowane przestrzeganie diety bezglutenowej wymaga wykazania się pomysłowością (z pol. kreatywność) i obrotnością (z pol. kreatywność), ponieważ gluten jest we wszystkim. Dotarł do nas skutkiem aneksji Polski przez Unię Europejską, podboju Rynków Polskich przez obcy kapitał, a także zatrucia Polskiego Powietrza przez niemieckie samochody, francuskie elektrownie atomowe oraz islamistyczne budki z kebabem.
      Aby przestrzegać Narodowej Diety Bezglutenowej w praktyce najbezpieczniej jest jeść wyłącznie kaszę jaglaną (bezglutenową możemy dostać na stoiskach z ekożywnością w cenie nieprzekraczającej dwunastokrotności ceny kaszy pełnoglutenowej). Wskazane jest gryzienie na sucho, ponieważ dodawana do jagły woda może zawierać gluten. Najlepiej smakuje utarta własnoręcznie na bezglutenowych żarnach z czasów piastowskich lub w bez- glutenowym moździerzu.


Ryc. 4. Ekoprodukty podbijają polskie sklepy!



Przepisy na bezglutenowy kebab



Ryc. 4. Prawdziwy Polski Kebab (z powodu islamistycznych prowokacji restaurator podaje się za Nowozelandczyka).

Sposób pierwszy. 
Potrzebny ci będzie kebab pełnoglutenowy, destylarka dziadka (ta sama, za pomocą której obalał komunę), kuchenka mikrofalowa produkcji polskiej, bezglutenowa misa gliniana oraz łyżka z lipy czarnoleskiej.
      Kebab wduszamy do lejka od destylarki, w razie kłopotów posiłkując się walonkiem. Destylujemy powoli. Bezglutenowy produkt nagarniamy do misy i podgrzewamy w mikrofalówce produkcji polskiej. Jeść koło przyczepy kempingowej – łyżką. Smacznego!


Ryc. 5. Głodni miłośnicy Kuchni Polskiej posiłkują się walonkiem.


Sposób drugi. 
Potrzebny ci będzie bezglutenowy comber z ciecierzycy, mąka bezglutenowa z polskiego perzu, woda bezglutenowa z Naszych Źródeł, Ręczna Staropolska Maszynka do Mięsa babci, grill tatusia, Piastowski Płomień Wiary, imigrancki piec tandoori (wyegzorcyzmowany i zdezynfekowany płynem antyglutenowym), trojaki aluminiowe i harcerski niezbędnik (z demobilu ZHR).
      Comber z ciecierzycy (z przydomowego, polskiego ogródka) mielimy w Maszynce i formujemy z niego zgrabne falafele. Rozpalamy Piastowski Płomień Wiary na grillu tatusia. Grillujemy falafele, równocześnie piekąc w piecu tandoori podpłomyki z mąki bezglutenowej rozrobionej na gmaź piastowską z bezglutenową wodą. Falafele zawijamy w podpłomyki i błogosławimy. Układamy w trojakach warstwami. Jemy niezbędnikiem.
      Najlepiej smakuje koło przyczepy kempingowej w otoczeniu Wielopokoleniowej Rodziny, ale świetnie sprawdzi się także w lanczboksie (z pol. trojaki), którym popisać się możemy w korpo (z pol. na zakładzie).
      Doskonałe do białego wina (nie komponuje się z – tfu! – czerwonym), żółtawego piwa, białej wódki oraz do wódki. W sumie pod taką mętnawą wódkę też podchodzi.

Uwaga! Na stronach serwisu Glutenwatch (www.glutenwatch.org) możesz znaleźć zdjęcia i adresy znajomych, którzy wciąż mają kontakt z glutenem. Chroń swoje dziecko! Chroń Naród Polski!


Quiz narodowy



Z okazji minionych obchodów Święta Niepodległości Redakcja proponuje mini-quiz. Czy potrafisz właściwie zinterpretować hasła patriotyczne?