środa, 17 sierpnia 2016

Herbarz albo Zielnik Wielkiej Polski od morza do moczaru (Wincenty ostrzega!)


Przed lekturą skontaktuj się z lekarzem lub farmaceutą – może być Bartłomiej Misiewicz.

1. Kaczeniec, kacze ziele – roślina endemiczna, nie występuje poza Żoliborzem. Niezbyt wielka, ale pełna uroku. Krótka, pękata łodyga, kwiatostan przerzedzony, słupek siwy i skurczony, a pręciki giętkie. Oczka rozbiegane, śmiech rozbraja. Rozsądne owady omijają, zniechęcone zapachem. Jest za to znakomitą przynęta na różnego rodzaju karaczany, mendy, wszy, gnidy, kołtuny i kleszcze. Kto lubi – niechaj się o kaczeńca otrze, będzie miał tego pod dostatkiem.
W ludowych legendach zakwita w Noc Wielkiej Kupały – kto go wówczas wyrwie, temu kaczeniec spełni najśmielsze fantazje erotyczne i finansowe. Niestety, wciąż brak szczęśliwych śmiałków, bo na Kupałę wszyscy zainteresowani grillują i żłopią. Wyjątkiem jest posłanka PiS, prof. P-icz, która nie grillowała, a wyrwała, i kaczeniec spełnił jej roszczenia. Dzięki temu kupała, przepraszam – kupiła sobie nowe ciuchy, a rozczulający rumieniec nie schodzi jej z lica.
Zrywane w innych terminach kacze ziele powoduje jedynie podbystrzenie erotyczne, biegunę i sprowadza plagę karaluchów (por. wyżej). Osoby o niewielkim wyrobieniu, mogą próbować z jego pomocą zaradzić długotrwałym zatwardzeniom. Łatwo jednak wówczas o katastrofę: permanentny wzwód u mężczyzn, u dam zaś – przemilczmy – oraz relaksujące jelita działanie kaczeńca mogą się w parze okazać zabójcze. Ofiarom zaleca się pielgrzymkę do któregoś z druidycznych sanktuariów (na Krakowskie Przedmieście, na Wawel itp.) i tam oddawanie się rytualnym tańcom św. Wita. No, ale i tak ktoś kiedyś będzie musiał po nich posprzątać…
Drzewka zapachowe „Wunderbaum” na smród kaczeńca nie działają.

2. Macier-zanka (nieprawidłowe formy: zacier-zenka lub zaciążanka), także: szalej, blekot, ziele św. Antoniego – halucynogen, w większych dawkach trucizna; w magii ludowej stosowana „na zguby i straty”: papojka naparem z macier-zanki ma jakoby otwierać wrota umysłu i umożliwiać odnalezienie rzeczy zgubionych – kluczy, portfeli, pińciuset złotych, szabli Marszałka, husarskich skrzydeł, serca pod miedzą, wraku tupolewa. Ojciec Klimatko twierdzi jednak, że nawet przyswajanie wziewne (fajki, lufki, skręty, szisze, bongosy, wciąganie przez hejnałówkę) jest zgubą dla rozumu, a macier-zanka dodana do staropolskiego bigosu – powoduje wiatry i huragany. Z dupy zioło, jednym słowem.

3. Sasianka – chwast drugorzędny, ale za to pierwszego sortu. Siwa i kosmata, poczwarna, dość głośna.

4. Kempa – także: giender, kwokawa; nie jest to, jak się sądzi powszechnie, środek wczesnoporonny, a potoczna nazwa biocenozy roślinnej (fitocenozy); ale inteligencję ma porównywalną z pojedynczą pokrzywą, która, nawiasem mówiąc, milsza w dotyku. Występuje na ogół wespół z moczarem, bagnem, błockiem lub breją. Bardzo głośna. Kiedy jest w fazie godowej, wydaje z siebie irytujący hałas, pokrzykuje, tokuje, gdacze i sapie. Cały czas jest w fazie godowej. Cały czas wydaje z siebie irytujący hałas, pokrzykuje, tokuje, gdacze i sapie. Znieść nie idzie, chyba że jajo. (Czasem idzie i znosi.)

5. Bielan dziędzierzawa (Denatura stramonium, A., 42 l.) – odmiana bielunia (Datura stramonium L.), także: czarcie ziele, pinderynda (w kieleckiem), pindyrynda (na Śląsku), świńska wesz (w sandomierskiem), durna rzepa; silny narkotyk i trucizna, zawiera skopolaminę, czyli jakoby serum prawdy, ale jaka to prawda, każdy sam może ocenić. W mniejszych dawkach powoduje rozszerzenie źrenic (tak zwany wytrzeszcz gał) i tachykardię (tak zwaną pikawę) przed telewizorem. W dawkach większych – nieprzyjemne omamy wzrokowe i słuchowe (słyszy się na przykład, jak bielan gada – brrr!), przejściową utratę mowy, częste parcie na mocz z trudnością jego oddawania, dezorientację z nierozpoznawaniem otoczenia, rozszerzenie źrenic i zaburzenia widzenia z jego przejściową utratą, drgawki, gały czerwone jak słoń w jarzębinie, nieświeży oddech, skłonność do przepierki, śmierć, a w skrajnych przypadkach – nadwagę.

6. Szyszka – jak mówi ludowe porzekadło: „gruszko na wirzbie, a szyszko na latarni”. Kostropaty, zdrewniały owocnik niektórych nagonasiennych (Gymnospermae), ostatnio szczególnie często obserwowany w Puszczy Białowieskiej, gdzie jest importem (to jest gatunkiem inwazyjnym). Podczas zbiorów częste przypadki pogryzienia przez kleszcze, kornika drukarza albo drwali z Podlasia. Korzyści dla zielarstwa żadnych, ale z szyszek można robić fajne ludziki i na tych szyszkoludach pokazywać dzieciom, dlaczego Polacy są ładniejsi od innych nacji. (Przykład scenariusza lekcji: robimy ładne ludziki z kasztanów i zapałek ppoż. „Sianów” – to będą Polacy – a szyszkoludy będą przedstawiać islamistów, żydomasonów, lewaków, KOD-aków, Murzynów albo Ruskich itp.; od razu widać, kto ładniejszy.)

7. Barszcz Kamińskiego – nie roślina, a bardzo trująca zupa, tak przy tym gorąca, że można się srodze poparzyć i mózg sobie obgotować. Czerwona. Kamiński jadł – i proszę!
   
8. Pantofelki Matki Bosak – Czytelnik się zdziwi, bo przecież wiadomo, że matka Bosaka chodziła na bosaka, ale właśnie o to chodzi, że tę roślinę to tak nazwano dla jaj. Jest mikra, brunatna, taka jakby pryszczata. Właściwie to porost (nie – zarost). Wykształcenie średnie (a nawet bardzo średnie). Trujące są te pantofelki okropnie, ale nie stanowią dużego zagrożenia dla dzieci i młodzieży, bo tylko zupełne głupole się tego dotkną. I narodowi fetyszyści. Występują w symbiozie z turbofolkiem niżowym i kibolem wyklętym.

9. Paprotka – trudno ją opisać, taka niepozorna i cicha. Za to jak się rozpleni, to rany! Najbardziej lubi w gąszczu innych paprotek i jednym głosem (wtedy hałaśliwa). Kiedy się poociera o kaczeńca, myśli, że sama jest kaczeńcem i wówczas startuje w wyborach do rady parafialnej, dzielnicowej albo i w plebiscycie do Zgromadzenia Narodowego. Zazwyczaj ma ciemno, a lubi mieć mokro. I na ogół ma.
W zeszłym roku jedna paprotka z Rady Miasta Gdyni napadła na marsz zboczeńców z LGBT i tak im usiadła na drodze, że aż musieli ją obejść. A w Krakowie paprotki (i paprotniki) założyły Trzecią Nekropolię Narodową (TNN), ale musiały w niej pochować Mrożka. Żal! Paprotek wszędzie pod dostatkiem. Rozejrzyj się! Przytul paprotkę! Nie puszczaj, póki nie zsinieje.

10. Wiatyk –– nie mylić z e-witek, kwitek, tym bardziej nie mylić z kwiatek. Kto się spojrzy na wiatyk, temu ostatnie namaszczenie. Tak przynajmniej mówią na Kurpiach. Redakcja na wszelki wypadek nie spogląda, więc potwierdzić nie potrafimy. Wieść gminna niesie, że jeśli spożyje ją dziewica, niechybnie zamieni się w lafiryndę, jeśli zaś matrona, to zamieni się w lafiryndę, a jeśli dama, wówczas zamieni się w lafiryndę. Natomiast jeśli spożyje ją lafirynda, cudownym sposobem zamieni się w Jarosława Kaczyńskiego. Niesprawdzone.
[Głos odrębny: Stryj twierdzi, że ktoś poczęstował go kiedyś wiatykiem i całą noc latał na golasa na ożogu.
Redakcja (Wincenty): Mało prawdopodobne. Owszem Stryj często lata nago, ale to nie od herbatek ziołowych. I nigdy potem nie trafia do Sejmu, tylko na kolegium albo do sądu grodzkiego.]

11. Zelnik – tak Czesi, Amerykanie i inni ludzie bez kultury nazywają zielnik.

12. Ruchadło Leśne – ulubione ziółko Andrzeja D. Uwaga! Nie jest rośliną!

 *

Reb Mitzewer poleca także:
Atlas grzybów Wielkiej Polski od morza do morza

2 komentarze:

  1. Jestem oburzona! Jak pan może w tak ordynarny sposób opisywać Ludzi, którzy próbują oczyścić nasze Polskie mieszkanko z tego, co się do podłóg i mebli POPRZYLEPIAŁO?! Gardzę panem i takimi jak pan! Pokazujecie teraz swoją prawdziwą twarz i plujecie jadem na wszystko! Jesteście pewnie starymi ubekami! Odcięto was od koryta i nienawidzicie Polski!!!!
    Polka

    OdpowiedzUsuń
  2. Szanowna Pani Polko! To nie ja, to Stryj jest autorem tego wpisu. To stary zgred i nic mu się nie podoba. Na wszystko marudzi - teraz twierdzi, że nie po to przetrwał lata stalinowskie, żeby oglądać codziennie Kaczyńskiego. No cóż. Przecież nie stłukę Staruszka. Ja sam jestem wielkim zwolennikiem sprzątania naszego polskiego mieszkanka, więc mam już spakowane walizki (swoje i Stryja). W ramach patriotycznego obowiązku (jeśli nas nie zaaresztują) wyniesiemy się na inne osiedle. Łączę patriotyczne pozdrowienia!

    OdpowiedzUsuń