wtorek, 14 listopada 2017

Diety Polskie Narodowe. Przewodnik, cz. 2


Dieta niskotłuszczowa

Nie ma się co oszukiwać, Polacy lubią tłuszczę. W ostatnich dniach na przykład sześćdziesięciotysięczna tłuszcza rozlała się w stolicy na Rondzie Dmowskiego, ściekła następnie Alejami (wybaczcie, antysemici!) Jerozolimskimi i cieknąc Mostem Poniatowskiego uformowała nacieki, złogi cholesterolowe i skrzepy pod Narodowym Koszykiem na (Białe) Jajca. Tłuszcza była kolorowa. W zasadzie chciała wyglądać na biało-czerwoną (od kolorów słoniny i bekonu), ale wyszło jak zwykle. Najprawdopodobniej skutkiem ciepła emitowanego przez niesione race tłuszcza się najwyraźniej nadpsuła i przyjęła barwy butwieliny i pleśni – czarną oraz zieloną. Na nic nie zdały się świece dymne, w których oparach tłuszcza miała się podwędzić na przyjemny brunatny kolor plam wątrobowych. Smród – i owszem – poszedł na całą Europę, ale urody tłuszczy to nie uratowało. Policja właściwie od razu zrezygnowała z grillowania tłuszczy w obawie przed zapaskudzeniem rusztów. Poza tym i bez skwierczenia tłuszcza była głośna. Padały okrzyki takie jak: „Biała słonina, biała kiełbasa, biały smalec”, „Białe kaski robią laski”, „Nabiał tak, ale biały”, „Szmalec tylko dla szmalcowników”, „Grill bez warzyw” oraz „My chcemy parówy”. Tłuszcza targała też wielkie menu restauracyjne z reklamą białego żuru, białej kapusty i białych buraków.
Organizatorzy tłuszczy twierdzą, że w tłuszczę wmieszała się godna pożałowania dwuosobowa grupka wegetarian-prowokatorów, którzy usiłowali – jak najniesłuszniej i na szczęście bezskutecznie – podburzyć tłuszczę, aby niczego nieświadoma w swej niewinności skompromitowała wartości odżywcze tłuszczy. Co się nie udało, a kto twierdzi inaczej, jest weganin i basta!
– Tłusty żur to znak rozpoznawczy polskiej tłuszczy narodowej. – Mówi anonimowy tłuszczak, który górną wypustkę kadłuba owinął serwetą. – Nasze sylwetki niech posłużą za przykład innym narodom, co nawet nie wiedzą, do czego służy widelec – wtóruje mu młoda łojówka [chyba miało być „jałówka”?! – red.]. Widelec i tłustego żura Polska światu dała! Koniec z kondominium zachodnich konsorcjów, jak Ulgix czy Travisto. Teraz wiatry biją od Polski! – kończy dumnie.

Dopóki wiatry biją od Polski, przyjrzyjmy się jednak kuchni beztłuszczowej, preferowanej przez wielu zagranicznych turystów o podniebieniach mniej wyrobionych niż krajowa tłuszcza. Warto pamiętać, że to oni zostawiają w kieszeniach restauratorów szmalec pozwalający obrastać tłuszczykiem tłuszczy polskiej. Czy „chuda” dieta ma jakiekolwiek zalety? Zaczniemy od krótkiego omówienia wartości smakowych i odżywczych niektórych jarzyn i warzyw.

Groch, fasola, bób
Myli się, kto sądzi, że to okryta niesławą „włoszczyzna”. Znali je już nasi Piastowscy Ojcowie. To właśnie dzięki fasolowej i słynnej Wojskowej Grochówce już od wieków (przynajmniej od zwycięskiej Victorii Wiedeńskiej) wiatry biją od Polski! Nie przypadkiem mniej radykalna część sobotniej tłuszczy skandowała „My chcemy boba!” (co złośliwe i sponsorowane przez wiadomą, zachodnią stację telewizyjną, środowiska „homo” przekręciły na „My chcemy Boba!”). Bób co prawda dobry i z wody, ale grochowa i fasolówka nie odnajdą się bez tłustej wędzonki. Tylko tradycyjny groch
z kapustą jakoś przejdzie bez okrasy.

Kapusta
Podstawową jej postacią spożywczą jest tzw. kapusta parzona, której aromat niesie się właśnie po wszystkich klatkach twego bloku. Nie wymaga komentarzy, ale najlepiej parzy się na smalcu.
Inne znakomite wcielenia swojskiej kapuścianej główki to surowy głąb, sałatka Coleslaw (i – lepsza naszym zdaniem, bo narodowa, jej odmiana – Bolesław), Bigos Staropolski, gołąbki i Pierogi z Kapustą. Prócz głąba na surowo (prawdziwy specjał!) pozostałe potrawy nie gardzą towarzystwem tłuszczów zwierzęcych. Pewnym wyjątkiem jest sałatka Bolesław, do której jednak zamiast islamistycznego jogurtu lepiej dodać swojskiego smalcu ze skwarkami, a zamiast marchewki – mortadeli.

Modro kapusta
Zakamuflowana opcja czerwona. Niedopuszczalna na Prawdziwie Polskim Stolcu.

Sałata
Bue!

Ziemniaki (pyry, grule)
Najlepsze w postaci Staropolskich Frytek z majonezem albo z suchą rybą zasmażoną w głębokim tłuszczu (w kuchni fusion łączy się te dwie potrawy). Jeśli z wody, to koniecznie jako dodatek do golonki lub rolady śląskiej. Plus sosik. I skwarą też się nie pogardzi.

Rzepa
Nieprzypadkowo o Zdrowych Polskich Dziewczętach mówi się, że są jak rzepa. (A o młodzieży męskiej, że jak rzepak – smukli, wątli, żółtawi i lekko oleiści w dotyku). Matka Narodu Polskiego nazywała się kiedyś Rzepicha (ze staroPolskiego „Bardzo Ogromniasta Rzepa”). To do niej powiedział Piast „Daj, ać ja pobruszę, a ty poczywaj”, kiedy spłodził Lecha, czecha, rusa, prusa i widelec. Rzepa od niepamiętnych czasów jest synonimem zdrowia, krzepy i płodności. Zapach rzepy jest silnym afrodyzjakiem. A przynajmniej tak słyszeliśmy.

Czosnek
Wiadomo, kto je czosnek. Odpada.

Cebula
„Przywieźli ją Niemce w żółtej sukience, jak ją obierali, to gorzko płakali”. Odpada ze względu na kraj pochodzenia. Ale dobrze im tak, że płakali. Przywieźli cebulę – paniska. A samochody to my musieli sami brać.

Starczy tego. Z naszego krótkiego przeglądu wynika, że jarzyny i warzywa można jeść prawie wyłącznie jako dodatek do miąs, mięsiwa, smalcu, margaryny, łoju, dzikiego mięsa, skwarek, masła, masmixu, majonezu i pieczeni. Same z siebie nie stanowią żadnej wartości, albo legitymują się niewłaściwym pochodzeniem (włoszczyzna, czosnek). Ten prosty eksperyment dowodzi, że jeśli chodzi o dietę niskotłuszczową, to rację ma polska tłuszcza narodowa. Zamiast czwarzyć głupie kawałki następnym razem pójdziemy wraz z polską tłuszczą na pochód szlakiem Prawdziwych Polskich Pubów i Bud z Kebabem.

Jako gratis od Redakcji: Krótki przewodnik po ziołach polskich

Cząber – żeby ziemniaki czymś smakowały.
Estragon – nie ma takiego słowa w Google Tłumacz.
Kminek – od kmina / rozkminić; generalnie słowo zaczerpnięte z grypsery; Prawdziwy git-Polak nie zna takich wyrazów.
Macierzanka – patrz: tymianek.
Majeranek – koniecznie do fasolowej!
Marihuana – albo ganja; w paczuszkach zwana też brokułem; zioło par excellence.
Melisa – uspokaja, ale (zob.) marihuana lepiej.
Mięta – to, co czujesz na widok Nikoli, kiedy pokazuje ci „fucka”.
Rozmaryn – rozwija się (co w znanej piosence oryginalnie zrymowane zostało z „zaciągnę się”, jest więc rośliną heraldyczną żołnierzy i/lub palaczy opium).
Tymianek – patrz: macierzanka.
Xenna – mieszanka ziół zalecana polskiej tłuszczy narodowej na uspokojenie, tyleż nerwów, ile – jelit.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz